12.3.13

wiosna życia

Wiosna to zjawisko wewnętrzne.
Jestem w procesie wiosennym, choć dzis znów zaczął padać śnieg.
Ale to ukryte przebijanie się nowych pędów czuję wyraźnie.
Odeszło co miało odejść, a teraz w czasie przejsciowym trwam w oczekiwaniu na nowe.

Jestem bardzo ciekawa jakie ono będzie... :-)

2.12.12

innego końca świata nie będzie....


Piosenka o końcu świata

Czesław Miłosz

    W dzień końca świata
    Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
    Rybak naprawia błyszczącą sieć.
    Skaczą w morzu wesołe delfiny,
    Młode wróble czepiają się rynny
    I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć. W dzień końca świata
    Kobiety idą polem pod parasolkami,
    Pijak zasypia na brzegu trawnika,
    Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
    I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
    Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
    I noc gwiaździstą odmyka.
    A którzy czekali błyskawic i gromów,
    Są zawiedzeni.
    A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
    Nie wierzą, że staje się już.
    Dopóki słońce i księżyc są w górze,
    Dopóki trzmiel nawiedza różę,
    Dopóki dzieci różowe się rodzą,
    Nikt nie wierzy, że staje się już.
    Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
    Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
    Powiada przewiązując pomidory:
    Innego końca świata nie będzie,
    Innego końca świata nie będzie.

14.10.12

iluminatornia -- warsztaty: inspiracje same nas szukają

Teraz więcej piszę tutaj, więc serdecznie zapraszam :-):
iluminatornia -- warsztaty: inspiracje same nas szukają: Dajemy się zainspirować czemuś/komuś co już jest w nas . Pewna cząstka w nas chce mocniej dojść do głosu i potrzebuje wzmocnienia przez kont...

20.9.12

kodeks - człowiek prawdziwy
...sen o człowieku prawdziwym śniony nocą

człowiek prawdziwy patrzy i widzi,
kocha i dostrzega piękno.Jest roztropny i czujny.

Bierze odpowiedzialność za siebie i przyjmuje ryzyko życia.
Jest wierny. Pozostawia dobry ślad w duszy.
Potrafi się przyjaźnić i wytrwać w próbie,
kiedy ciało kruche się staje, kiedy duch potrzebuje wsparcia.
Zakorzenia się w Istocie Rzeczy.
Czuwa i nie niszczy, ale odważnie buduje.
Prowadzi do drżącej, uzdrawiającej wody.
Wiatrem umacnia, słońcem krzepi.

Prawdziwy człowiek nie jest nie-zawodny.
Nie jest wszystkim co istnieje.
Jest kruchy. Śmierć go zabiera, nie zdrada.
Prawdziwy człowiek prawdziwego człowieka potrzebuje,
a kiedy znajdzie opuścić go nie chce.

A kiedy ulicą idzie wszystko zwyczajne jest,
a kiedy polną drogą - trawa tak samo rośnie jak rosła.
A kiedy koło duszy ludzkiej przejdzie - ukocha.
A kiedy Boga oczami zobaczy - umrze.

4.3.12

zbliżanie się do tego co Możliwe

Moje teksty stare, ale myśli w nich z TERAZ, które trwa:
 
Dolina
Dziwny i znajomy czas. Na zewnątrz pada zimny deszcz i przyszła szybko szarość, niemal od razu opadły liście i aż strach wyjść na zewnątrz w tą pluchę. Moje ciało i uczucia mają ochotę schować się w smutek, poddać się. Ale jest też w nich niezgoda na depresję i silne pragnienie powrotu letniej energii, wspomnienie pieszczoty morza i piasku i słońca. Jest także, gdzieś głębiej, pod spodem, pragnienie odpoczynku, zawinięcia się w liście snu, w którym mogę być sobą bez żadnych okolicznościowych konieczności.
Jesień. Serce, dusza, istota pozostają wolne i synergiczne zarazem, a w samym środku szarugi szukają sposobu, aby żyć zgodnie z wewnętrzną prawdą: w umieraniu zawarte jest życie, a miłość przeprowadza przez ciemność i śmierć do światła które nie zna końca. Czuję to w sobie i wyczarowuję dla siebie dobre zdania, kolory życia, ruch, wewnętrzy taniec.
Jestem kobietą i moja intuicja, serce i dusza stworzone na obraz pełni Piękna i Mądrości Boga garną się do życia, do nieskończoności, do transcendowania siebie ku drugiemu. Jestem kobietą i posiadam dar bycia i jego intuicyjną świadomość. Istnieję wobec. Jak dobrze to czuć w swoich pragnieniach, ruchach, słyszeć w nucie głosu, ale też w twarzy drugiego, spotkanego. Intuicja ta przekracza logikę, a rozumowanie towarzyszy tylko do pewnego miejsca. Jestem zgodna ze swą świadomością i wychodzę daleko poza nią, nie musząc niczego tłumaczyć - po prostu żyję, oddycham, oddaję siebie, przyjmuję i pozwalam, by życie we mnie mogło się począć, wzrastać i narodzić, nowe życie z Żyjącego i Pięknego. Z Niego i z Nim. Tworzę. Nie tworzę "dzieł". Tworzę życie w jego istocie, uczestniczę w przemianie, w metamorfozie istnienia, jestem śladem miłości.
Każde istnienie, życie przyjmuję za swoje dziecko, urodziłam je wszystkie przez fakt, że je słyszę i widzę jako życie - i dbam o nie i przygarniam i otaczam siłą i ciepłem, by towarzyszyć im w ich autonomii i współzależności.
Kiedy kładę się na wznak i patrzę w rozgwieżdżony sufit nieba, czuję swoje ciało jakby nagromadzoną dobrą energię, której istotą jest sama esencja istnienia. Czuję swoje ręce, nogi, plecy jak bardzo są cieżkie i przylegają do ziemi parkietu. Moje piersi, płuca i oddech są wolne. A z samego środka ciała, z brzucha rozchodzi się ciepło.
Przymykam oczy i widzę łąkę, zieloną dolinę, szeroką i rozległą, z potokiem rozlewającym się swobodnie przez jej wnętrze, domkniętą granatowym obramowaniem lasu. Wiem że przeszłam już przez cień tego lasu, przez jego chłód, przez jego złowieszczą mroczność, znam tą ciemność i już nie lękam się jej, jest częścią drogi, która prowadzi mnie do miejsca spotkania. Wiem, że wejdę kiedyś znów w ramiona lasu bezpiecznie, w jego cień i że zasnę w nim na chwilę zaledwie, zupełnie spokojna. Dobre gałęzie przyjacielskich drzew, ciepłe pnie srebrnych buków, śnieg wypełniający wnętrze grabowego, starego wąwozu, wyrzeźbionego zamarzającą i topiącą się wodą. Odgłosy zwierząt szukających legowisk lub idących o zmroku na żer. Jestem. Kocham, pragnę, trwam pośrod śmierci nieśmiertelna.
Moje ciało leżące na podłodze jest ciężkie jak ziemia przysypana liśćmi i śniegiem, w której życie rządzi się własną dynamiką, pewnego siebie korzonka z ukrytą kosmiczną energią. Kiedy czuję ciepło rozchodzące się z brzucha, widzę siebie jak idę słoneczną, zieloną doliną. Słyszę nagle wyraźnie swoje imię, wołanie. I jeszcze inne pojedyncze słowa, których nie rozumiem od razu, ale to dokładnie te słowa. Odwracam się za głosem i wiem już wszystko.
Widzę go. To On! Biegnie w moją stronę, otwiera ramiona. Kiedy stajemy naprzeciw siebie widzę, że przyniósł mi podarunek, słowo odpowiedzi, rozwiązanie. Ale to słowo zawsze kołysało się pewnie i niezmiennie na wysokości mojego pępka, gdzieś w powijakach mojego wnętrza, w sercu, nerkach, wątrobie, łonie, brzuchu, duszy. I teraz to ja daję prezent, rodzę, by odpowiedź mogła trwać w nim i we mnie.
On miał je przynieść, a ja uczynić możliwym. Odpowiedź była we mnie zanim dojrzał czas do poczęcia i urodzenia, wypowiedzenia i usłyszenia tego słowa.
Nasze serca i usta i oczy i ciała wołają: "Nareszcie" i "wszystko się wyjaśniło" i "jesteś". Śmiejemy się szczęśliwi, śmiejemy się, trochę z dumy a trochę wstydząc się tego przez co przeszliśmy, śmiejemy się, bo śmierć umarła. Tańczę podnosząc ramiona do góry, czuję pulsowanie serca, falowanie ciepła, migotanie światła.
Widzę go wciąż jak biegnie, choć stoi teraz przede mną wysoki i jasny, jest tancerzem życia. Jego krok jest bardzo męski, jeszcze nigdy nie widziałam nikogo, kto biegłby w taki sposób, tanecznie lekko, z mocą, szybko i w pełni majestatu. Samym krokiem wyznaczając granice czasu, życia i śmierci.
- "Kochasz mnie?" "Kocham".
Widzę, że wie, widzę, że stało się, widzę, że to się nie kończy. Oglądam w nim twarze i sylwetki spotkanych. Jest więcej odpowiedzi niż było pytań, tak bardzo, tak wiele, w takim nadmiarze.
"Znalazłem Cię" i "przebacz że tak długo szedłem do Ciebie. Wiesz dlaczego". Wiem. Jest mężczyzną. Jest ojcem. Jest wojownikiem. Jest dzieckiem. Jak bardzo jest tego świadomy! Czuję to w gorącym podmuchu wnętrza swojego ciała, serca, duszy. Znam go, jak dobrze go znam!
- "Kocham Cię". "Wiem".
Kiedy przymykam oczy widzę dom na środku doliny. Dom z drewnianą werandą i stół na werandzie. Kołyszemy się spleceni ramionami, grzejąc wzajemnie swoje bose stopy, bezpieczni w cieniu starej, miodnej lipy.


Żyję
Oglądam mój niewielki dom, przed domem rosną malwy i słoneczniki, stoi drewniana ławka, można oprzeć się plecami o drewniane bale...siedzę na progu, przekopuję grządki, bo mi się bardzo chce - sadzę pietruszkę i marchewkę i rosną tam truskawki. Pachnie trawa i słyszę świerszcze. Potem wieczorem przy stole, drewnianym z wielkim białym w kwiaty obrusem kładę talerze, grzeję wspaniałą zupę, pachnącą warzywami, na półce stoją moje kubeczki i przyprawy. Oglądam jeszcze raz ustawione pod ścianą obrazy, kolejne grafiki-ikony Życia. Czaruję. Żyję, jestem, kocham i wiem że jestem kochana. Są takie osoby, ktore myślą cały tydzień o tym, że do mnie przyjadą, i cały miesiąc czekają i przyjeżdzają. Radość spotkania, gadanie, i modlitwa, i czytanie fragmentów książek i pisania. I ścielę świeżą pościel, która pachnie praniem i wiatrem...i sen jest mocny, czysty, zdrowy. A Świt delikatny i mocny.

13.1.12

Twój przyjaciel - Gibran Khalil

Przyjaciel jest twoim zaspokojonym pragnieniem. 
Jest polem, które obsiewasz z miłością
I z którego zbierasz z modlitwą dziękczynną.
On twoją mocą i schronieniem;
Odczuwając głód, uciekasz się do niego
I szukasz go, by zaznać ukojenia.
Gdy on się zwierza, Otwórz przed nim swą duszę.
Kiedy on milczy,
Niech twoje serce nie przestaje go słuchać,
Ponieważ w przyjaźni
Każda myśl, pragnienie, nadzieja
Budzi się w ciszy, a jest dzielona w radości.
A kiedy żegnasz przyjaciela,
Nie smuć się, ponieważ jego nieobecność
Pozwoli ci zrozumieć,
Co najbardziej w nim kochasz.
I niechaj przyjaźń nie będzie niczym innym,
Jak wzajemnym odkrywaniem skarbów ducha.
Dzielcie między siebie radość,
Przyjazne uśmiechy i gesty dobroci,
Ponieważ w ożywczej rosie małych rzeczy
Serce odkrywa swój poranek
I doznaje umocnienia.

Gibran Khalil

4.1.11

"Kiedy uczeń jest gotowy nauczyciel się pojawia".

Wszystko się powoli układa w mądrą całość. Ci którzy nie stają się przyjaciółmi są tymi którzy czegoś uczą. Odsunięcie się od szkodliwej energii jest tym co wybieram. Czerpanie z głębszej wiedzy wynikającej z doświadczenia przynosi spokój.
"Kiedy uczeń jest gotowy nauczyciel się pojawia".
Ostatni czas kilku miesięcy, to czerpanie pełnymi garściami z bogactwa życia. O paradoksie :-).
Wyszłam naprzeciw doświadczeniu, które spełniło swoje zadanie.
Teraz czas na kolejną część drogi ku wewnętrznej wolności.

23.12.10

Sting - There is no rose of such virtue

dziękuję Ci życie

Ci, którzy znają zdarzenia z ostatnich dni mojego życia mogą się trochę dziwić, albo właśnie nie będą się dziwić wcale :-), jeśli trochę lepiej mnie znają.
Czuję się wolna i szczęśliwa.
Co za kontrast jakości w spotkaniach z ludźmi, w rozmowach, zrozumieniu! Co za ulga!
Wolność od... i wolność ku...
Dziękuję Ci Życie! 

5.12.10

Żyj teraz

Żyj teraz – zwracaj uwagą bardziej na teraźniejszość, niż przeszłość i przyszłość. 
Żyj tutaj – zajmij się tym, co jest obecne, a nie tym, czego nie ma. 
Przestań sobie wyobrażać – doświadczaj tego, co rzeczywiste.
Przestań niepotrzebnie myśleć - zamiast tego patrz i smakuj. 
Wyrażaj siebie - nie manipuluj, nie tłumacz, nie uzasadniaj, nie osądzaj. 
Poddaj się przeżywaniu nieprzyjemności i bólu, tak jak poddajesz się przeżywaniu przyjemności.
Nie ograniczaj swojej świadomości. 
Nie akceptuj żadnego “powinieneś” z wyjątkiem tego, co naprawdę Twoje. 
Weź pełną odpowiedzialność za swoje czyny, uczucia i myśli. 
Poddaj się temu jaki jesteś. Nie udawaj kogoś innego. 
Bądź sobą i pozwól być sobą innym

                      5.11.10

                      otwiera się wolne miejsce

                      Otwiera się we mnie wolne miejsce.
                      Na samą siebie, a przez to na Drugiego.
                      Na radość z tego co nowe, na delektowanie się pracą, fotografią, spotkaniami z ludźmi.
                      Dziękuję za osoby Bliskie.
                      Dziękuję Wam za pomoc w tym czasie mojego wyjścia z Ur :-) w Nieznane.
                      W pewnym sensie musiałam być sama w tym i z tym.
                      Ale też bez wzmacniających słów i obecności byłoby mi jeszcze ciężej.
                      Chcę smakować to czym teraz żyję, nowe miasto, nowych ludzi, twórcze zaangażowanie w pracę.

                      12.9.10

                      doświadczanie

                      Świadome doświadczanie - przestrzeń wolności
                      Świadome doświadczanie miłości - kroki wolności
                      Świadome doświadczanie miłości Boga - wolność

                      22.8.10

                      bądź

                      Trochę tęsknię, trochę marzę.
                      Chcę jednak znaleźć moje "dzisiaj".
                      I ciekawe jak bardzo wyrzuca mnie to w przeszłość, to w przyszłość.
                      Jak trudno żyć tym co jest, skupiać się na jednym teraz, które trwa.
                      Ile wysiłku kosztuje mnie słuchanie serca teraz, słuchanie ciała teraz, słuchanie duszy teraz.

                      Tylko tu i teraz oddycham w pełni, delektuję się życiem, żyję tak po prostu.
                      Tu i teraz podejmuję decyzję - tą jedną, słucham intuicji i oddaję się temu co jest.
                      Teraz kocham i teraz jestem wdzięczna za miłość.

                      Więc mówię do samej siebie: wracaj, wracaj z przeszłości i przyszłości i bądź!

                      18.8.10

                      Khalil Gibran - "Miłość"

                      Gdy miłość skinie na was, podążcie za nią,
                      Chociaż jej drogi są strome i trudne.
                      A kiedy jej skrzydła osłonią was, poddajcie się jej,
                      Chociaż miecz ukryty w jej skrzydłach może was zranić.
                      A kiedy mówi do was, uwierzcie jej,
                      Choć jej głos może rozwiać wasze sny, jak północny wiatr pustoszy ogród.

                      Bo tak jak miłość wieńczy was, tak też i krzyżuje.
                      Jak sprzyja waszemu wzrostowi, tak też przycina was.
                      I choć wspina się na wasz wierzchołek i pieści wasze najdelikatniejsze gałązki, które drżą w słońcu,
                      Tak też zstąpi do waszych korzeni i wstrząśnie nimi, chociaż wrastają w ziemię.
                      Jak snopy zboża przygarnia was do siebie.
                      Młóci, by was doszczętnie ogołocić.
                      Przesiewa, by oczyścić was z łusek,
                      Miele was do białości.
                      Ugniata was, aż się poddacie;
                      A wtedy wrzuca was w święty ogień, abyście stali się świętym chlebem na świętą ucztę Boga.

                      To wszystko miłość wam czyni, abyście poznali tajniki swego serca, a mając tę wiedzę stali się cząstką serca Życia.

                      Lecz jeśli w waszej trwodze będziecie szukać jedynie spokoju w miłości i przyjemności w miłości,
                      Wtenczas będzie lepiej, jeśli okryjecie swą nagość i przejdziecie z klepiska miłości
                      Na świat pozbawiony pór roku, gdzie będziecie się śmiać, lecz niepełnym śmiechem, i płakać, lecz nie wszystkimi łzami.
                      Miłość nic wam nie daje poza samą sobą i nic nie zabiera prócz siebie.
                      Miłość nie posiada ani nie chce być w niczyim posiadaniu;
                      Gdyż miłość wystarcza miłości.

                      Kiedy kochasz, nie powinieneś mówić: "Bóg jest w twoim sercu", lecz raczej: "Ja jestem w sercu Boga".
                      I nie myślcie, że możecie kierować miłością, gdyż miłość, jeśli uzna was za godnych tego, pokieruje waszym postępowaniem.

                      Miłość niczego innego nie pragnie, tylko spełnić się.
                      Lecz jeśli kochasz i musisz czegoś pragnąć, niech to będą twe własne pragnienia.
                      Aby stopnieć i stać się jak rwący strumień, co śpiewa swą melodię nocy.
                      Aby poznać ból nadmiaru uczucia.
                      Być zranionym własnym zrozumieniem miłości;
                      Krwawić ochoczo i radośnie.
                      Budzić się o świcie z uskrzydlonym sercem i składać dziękczynienia za każdy następny dzień miłowania;
                      Odpoczywać w południe rozmyślając nad uniesieniami miłości;
                      Wracać wieczorem do domu z wdzięcznością;
                      I zasypiać z modlitwą za ukochaną osobę w sercu swoim i z pieśnią chwalby na ustach.

                      10.7.10

                      słuchanie

                      "To jego słuchanie/ Otacza nas ciszą/ W której w końcu zaczynamy słyszeć/ Kim mamy być".
                      Laozi

                      Żyj!

                      Nie bój się niczego, jesteś otoczona czułą obecnością. Miłość Cię strzeże. Bądź blisko swego serca i tego co jest najgłębszym jego pragnieniem. Nie udawaj uczuć, nie udawaj też że ich nie masz, żyj prosto, słuchaj co mówi twoje ciało i co mówią twoje emocje. Ten głos Cię nie oszuka. Korzystaj ze swej mądrości i podejmuj decyzje zgodne ze swym sercem, nawet jeśli dla innych Twoje ścieżki są niepojęte. Pozwól się oddalić tym którzy się chcą oddalić od Ciebie, bądź otwarta na tych którzy się zbliżają do Ciebie, bo chcą się zbliżyć. Pozwól sobie na głęboki oddech. Żyj!

                      napisałam 14 listopada 2007 roku i dziś sobie i Tobie powtarzam :-)

                      Świeć swoim światłem, które nie jest z Ciebie. Wyruszaj w drogę zawsze kiedy słyszysz głos zaproszenia, zostawiaj za sobą to co zbędne i stare, odnawiaj i naprawiaj to co Ci potrzebne, z czego możesz czerpać. Dawaj hojnie, przyjmuj z miłością, odmawiaj z przekonaniem. Przebaczaj, bo to droga do Twojego serca. Ufaj swemu wewnętrznemu głosowi, nie słuchaj krytyka, który chce Ci odebrać siły i entuzjazm. Od dziś zaczynasz swoje życie i od dziś możesz korzystać ze swej mądrości którą zdobyłaś. Twoja życiodajna płodność i kontakt z dzieckiem (w każdym sensie) niech będzie dla Ciebie darem, dzięki któremu będziesz mogła odnawiać się u źródeł. Nie lękaj się drogi przez Stary Las - ona prowadzi cię do Życia w Pełni. Taka jest dynamika Życia że prowadzi przez Śmierć. Kiedy spotykasz Kogoś z kim możesz odnaleźć ziarna zjednoczenia bądź odważna i czujna i przyjmij dar. Już wiesz dziś co jest Sensem, więc się nie wahaj iść za tym co najważniejsze dla Ciebie. A jeśli jeszcze nie wiesz lub czujesz, że upuściłaś złotą nić - nie bój się, bo każdy czas jest właściwy i przychylny byś mogła ją odnaleźć. Bądź wdzięczna: wdzięczność jest jednym z kwiatów które zakwitają na pustyni i owocują radością pełną soczystego miąższu istnienia. Żyj Tu i Teraz z odwagą i skupieniem na tym co jest Dziś.
                      Copyright © by KaBru
                      napisane 7/14 października 2007

                      8.7.10

                      Buda Ruska

                      Miejsce w którym mieszka Piotr i Agnieszka (a teraz także ich Antoś), jest pełne magii, prostoty, siły i nostalgii w której zawiera się wspomnienie i pamięć o tym co dawne.
                      Pomiędzy domem ze stylowym gankiem, "chlewo-galerią", gdzie wiszą Piotra prace fotograficzne, a piwniczką rozciąga się piękna kameralna przestrzeń, którą wieńczy studnia.
                      Zagląda tutaj niejedna pliszka, skrzeczą wieczorami żaby, a za pobliską łąką utkaną szuwarami płynie Czarna Hańcza, niezwyklej urody rzeka.
                      Na placu porośniętym trawą, pomiędzy kamieniami zbieranymi i układanymi rosną kwiaty, na płocie zatknięte zwierzęce czaszki trochę straszą, a trochę pozwalają oswajać się z tajemnicą ukrytą w pustych oczodołach i wyszczerzonych zębach, z dzikością, zwierzęcym instynktem i przemijaniem.

                      W domu, zanim przyjmie nas wnętrze gościnnej kuchni trzeba zdjąć buty, przypomina to trochę rytuał, kiedy wchodząc do świątyni z szacunku obnaża się stopy. Tutaj w kuchni, boso, mam poczucie ze dotykam skrawka ziemi bardzo kochanej przez jej mieszkańców. Boso, więc z miłością, boso, więc ubogo, bez zasłaniania się.

                      Tutaj, wraz z innymi, wyczarowujemy zdjęcia, nawzajem się inspirując. Wchodzę w nowe obszary wyobraźni, szukam dla siebie ciszy, rozmowy, śmiechu, spotkania z innymi, odbicia w ich oczach.
                      I znajduję.

                      Pisane w lipcu 2009 oraz 2010.

                      13.6.10

                      pracownia po kryjomu

                      Lubię pisać poważnie, a czasem wychodzi mi nawet "z zadęciem" ;-).
                      Ale też lubię pofiglować trochę bawiąc się słowami i sytuacjami.
                      Lubię się też cieszyć razem, coś projektować, coś tam niby działać :-), coś wymyślać.
                      Ostatnio mam mocną fazę na realizację pomysłu zebrania grupy kobiet do wspólnego tańczenia, malowania i pokazywania się z tym światu.
                      Mam nadzieję, że wyjdzie z tego coś realnego, mocnego i że oprócz poważnych spraw, będzie też sporo miejsca na dobrą wspólną zabawę przy wymyślaniu różnych rzeczy.
                      Dzieje się to wokół pewnego pomysłu nazwanego przez nas (dwie artystki o różnych temperamentach) Pracownia Po kryjomu. Zapraszam :-).

                      10.6.10

                      taniec mojego życia

                      Zatańczyłam taniec który mnie zmienił, odsłonił dla mnie samej, to co w środku, w głębi, w mojej istocie.
                      Chcę tańczyć i malować dalej, z tego samego Centrum we mnie, gdzie mieszka we mnie Bóg i gdzie jestem całkiem sobą, z Nim, do końca, w nagiej prawdzie. 
                      Tańcząc z duszy, z serca i trzewi wprawiłam w ruch zmiany w moim życiu.
                      Zaczynam pracę nastawioną całkiem na kreatywność i wolność w kreatywności, gdzie dusza i ciało mogą się spotkać w dynamicznym i czułym uścisku.
                      Zaczynam już teraz realizować swoje marzenia.

                      30.5.10

                      dolina

                      Chodziłam wczoraj przedzierając się przez zarośla, połamane drzewa, mokradła w jednej z moich ulubionych dolin. Świeżość, ożywcza siła życia i zapach. Zapach nie do podrobienia: mokra zieleń, błoto, potok, trawy...A ja w tym, w swoim żywiole.
                      Jadę w tą okolicę za chwilę znów, na chwilę, znów zanurzyć się w mokrej, parującej, dzikiej przestrzeni.

                      13.4.10

                      ...gdy siatka społeczna zacznie się nam rwać...

                      Inteligentna i ważna wypowiedź:

                      "Bo taka jest natura naszej psychiki – bez poczucia sensu znaleźlibyśmy
                      się w skrajnie dyskomfortowej sytuacji. I tak, jak uważa wielu
                      filozofów, śmierć jest metafizycznym skandalem. Możemy albo ów skandal
                      oswoić – religią, filozofią, sztuką – albo się od niego odcinać czy mu
                      zaprzeczać, albo popadniemy w depresję lub inne stany tak bardzo
                      dyskomfortowe, że musimy się przed nimi bronić. 

                      (...)
                      W dzień katastrofy młody człowiek zagadnięty pod Pałacem Prezydenckim przez reportera powiedział, że w obliczu wyrwy, która w życiu społecznym powstała po śmierci wszystkich tych ludzi, jego pokolenie będzie musiało szybciej dojrzeć. Prosimy o poradę psychologiczną – co zrobić, żebyśmy wszyscy wyszli z tej traumy dojrzalsi?

                      To jest pytanie, jak przeżyć żałobę. Po pierwsze, nie należy jej zaprzeczać, lecz otworzyć się na spotkanie z własnymi emocjami oraz umieć je wyrażać wobec siebie i wobec innych. Kultura podpowiada nam, jak to robić. Dojrzałość polega też na tym, że zgadzamy się wewnętrznie na ambiwalencję: że mamy prawo odczuwać siebie i świat niejednostronnie. Nie sprowadzajmy więc swoich emocji do tylko jednej: mamy prawo odczuwać lęk, ale też patriotyczne wzruszenie; mamy prawo mieć nadzieję, ale też odczuwać gniew. Mamy prawo do czułości, ale też do tego, by się w pewnym momencie ze smutku zacząć podnosić.

                      Trudno powiedzieć, jak będzie przebiegać ta żałoba, pierwsza część procesu pokonywania traumy, jakiej doznaliśmy. Zadaniem tych, którzy kształtują ludzką wyobraźnię i psychikę – czyli np. ośrodków opiniotwórczych, intelektualistów, dziennikarzy, artystów, polityków – jest pomóc ludziom dostrzec wartości, które się kryją za naszym smutkiem i rozpaczą. Śmierć jest zła, ale żałoba jest dobra. Zobaczmy, co się kryje pod naszą żałobą – a więc: czego żałujemy, za czym tęsknimy, jaka jest nasza siła. Nasz ból, nasza trauma oznacza, że zabrano nam coś wartościowego. Coś, co było dla nas cenne. Było naszą wartością. Okazało się nią np. bycie wspólnotą. Pamiętajmy więc o tym wtedy, gdy siatka społeczna zacznie się nam rwać. Wobec tych, którzy ponieśli śmierć, wyrażamy szacunek. A zatem szanowanie ludzi jest dla nas wartością."


                      Prof. dr hab. med. Bogdan de Barbaro, psychiatra, psychoterapeuta, jest kierownikiem Zakładu Terapii Rodzin Katedry Psychiatrii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego:

                      Cały artykuł - wart przeczytania.

                      12.4.10

                      Katastrofa i żałoba

                      Dziś poniedziałkowy wieczór. Dopiero drugi dzień po katastrofie lotniczej, w której zginęło 96 Polaków, wraz z Prezydentem Polski.
                      Wśród ofiar katastrofy jedna osoba, Ewa Bąkowska, znana mi osobiście. To bardzo boli.
                      Nie potrafię się uporać z tym co się stało.

                      Dziś wokół, w internecie, na ulicy czytam, widzę jak różne są reakcje, jak opadają emocje bólu i smutku, jak pojawia się wściekłość, agresja...niektóre wypowiedzi aroganckie, bez klasy, bez elementarnej kultury.
                      Czytałam dziś bloga p. Igora Janke:
                      "Czy tak niewyobrażalna tragedia, śmierć przedstawicieli elity naszego państwa, może nas wzmocnić? Dominikanin ojciec Jacek Salij powiedział mi w noc po wypadku: – Taka ofiara, tyle wybitnych osób, które zmarły jednego dnia, nie mogło odejść na marne. Musimy z tym coś dobrego zrobić."
                      Pod tym wpisem na blogu wiele wypowiedzi - jakaś część została wykasowana - tyle znów jadu, cynizmu...czy to sposób na oswojenie żałoby...? Nie wiem...

                      We mnie wciąż wszystko płacze, nie potrafię zrozumieć tych ostrych, ocennych, bardzo lękowo-agresywnych wypowiedzi.

                      Chcę być z tym co się stało w jakiejś ciszy, nawet jeśli rozmawiam z ludźmi o tym..
                      Choć też rozumiem, że to zwyczajny proces radzenia sobie z traumą z żałobą, z niepoznanym, ze śmiercią, z nagle docierającą świadomością znikomości, delikatności życia. Z lękiem przed umieraniem, z lękiem przed niewiadomą co dalej.

                      Przewartościowuję wobec tego swoje spojrzenie, myślę co mogę zrobić dobrego, gdzieś blisko, wokół siebie. Pytam jak się czują moi bliscy, jak sobie radzą z bólem, chcę być razem z przyjaciółmi i też gdzieś w sobie sama, blisko swojego serca. Myślę o rodzinach tych którzy tragicznie zmarli.
                      Modlę się.

                      Przeczytałam dziś słowa p. Kamińskiego:
                      "To uczy nas wszystkich gigantycznej pokory, wobec tego kim jesteśmy jako ludzie".
                      Właśnie tak.
                      Oby tak.

                      7.4.10

                      Góra snów

                      Tak teraz powoli wchodzę na nową górę. Nowe przebłyski w tworzeniu  - wchodzenie w siebie, w to co specyficzne, i też zbieranie zewsząd okruchów inności. Trochę przeglądanie się jak w lustrach, w cudzym. Trochę też wiadomości ze snów. Rozmowy z postaciami ze snów. Jeśli wciąż śni się to samo, powtarza podobny motyw, to może znaczyć, że w jakimś aspekcie stoję w jednym miejscu.
                      Potrzebny jest dialog z moimi wewnętrznymi "patrzącymi", "oglądającymi". Namaluję "patrzących" z moich snów. O!

                      A teraz jeszcze myślę o wewnętrznym "Poganiaczu", który nie pozwala mi ucieszyć się tym co robię i każe mi wspinać się do góry...hmmm...

                      5.4.10

                      ważne wiadomości

                      Dziś dowiedziałam się czegoś bardzo dla siebie ważnego. W zasadzie od wczoraj tak się dzieje.
                      To mi pomaga teraz głębiej rozumieć samą siebie i swoje "walki" z budowaniem obrazu, z tworzeniem, projektowaniem. Łaskawy to czas kiedy wiele się odsłania.
                      Pustka jest łaską i odpowiedź na którą długo się czekało jest łaską, choć często dalszy ciąg pustki jest tą odpowiedzią. Ale w jakiś sposób jest jaśniej. Pustka jest pełnią, pełnia jest pustką.
                      No dobrze, trochę gmatwam ;-). Ale lubię tak.
                      Mówić tak, żeby nikt nic nie rozumiał ha ha...nawet ja sama... ;-).

                      Widzę w sobie zapisane fragmenty rodzinnej historii, to mnie wzrusza i dodaje mi sił.
                      Pewien ciężar spada z ramion. Porozumienie, podobieństwo i przekroczenie tego w sobie.

                      Za oknem deszcz pochlapuje, cisza dźwięczy oklaskiem jednej dłoni :-). Tak się dziś czuję koanowo, mieszkam w paradoksie. Dobrze mi tutaj, może rozbiję namiot, zobaczę...

                      4.4.10

                      Nowy początek pisania

                      Dziś, w czas wyjątkowy, przenoszę się z pisaniem z gazety do bloggera.
                      Jestem teraz jakaś nowa, inna. Potrzebuję więc nowego miejsca do pisania.

                      To co dziś mnie inspiruje to urodziwa, pełna gracji i siły Liturgia Paschalna i wszystkie myśli z ostatniego czasu.
                      Potem ważne dzisiejsze rozmowy, w których uświadomiłam sobie dlaczego i co już wiem, a czego wcześniej nie wiedziałam.

                      Doszłam do pewnego miejsca i dobrze mi tutaj, choć nie koniecznie łatwo.
                      Jest tutaj dobrze, bo twórczo i ciekawie, ale nie za łatwo, bo to miejsce które świetnie znam, a w którym nie zawsze potrafię świadomie przebywać: moje TU i TERAZ.

                      Jestem jednak w Tu i Teraz całkowicie u siebie. W skupieniu i poczuciu sensu.
                      W zasadzie mogłabym na tym skończyć, bo już napisałam wszystko...
                      To jest czymś niemal banalnie prostym, ale do czego bardzo trudno się dostać...

                      Wiąże się to z problemem twórczości i splecionego z nią życia jako takiego.
                      Twórczość będzie tutaj pewnym obrazem, trochę jakby unaocznieniem doświadczenia.
                      Niektóre prace z dawnych czasów, które uważam w jakimś sensie za najlepsze i myślę o nich jako o niedoścignionych, z całą pewnością nie są czymś do czego miałabym dziś dążyć. Są całkiem za mną, skończone i niedostępne, podobnie jak pewne doświadczenia i myśli z dawnych lat. Ich siłą była świeżość i swoista naiwność, spójność, i coś z rodzaju braku wiedzy, świadomości, jakiś szczęśliwy lub mniej szczęśliwy traf. Niektóre z nich dźwięczały czystym dźwiękiem, którego dziś już nie słyszę.
                      I nie mogę słyszeć, i nie usłyszę, ponieważ wiem już to, czego nie wiedziałam dawniej.
                      Dziś jestem w zupełnie innym miejscu, z całkiem nową, inną świadomością, jakby w chmurze ołowianej, ciężkiej i gęstej. Albo nasyconej granatowością, pełnej wewnętrznych tarć. Albo białej, śmietano podobnej, albo nawet pierzastej, lekkiej i przewiewnej. Ale generalnie siedzę w chmurze i trochę mi czasu trzeba było na to, żeby to po prostu zobaczyć i przyjąć.
                      Dlatego napisałam wcześniej o Tu i Teraz i o byciu po prostu w tym co jest.

                      Dziś doświadczam zgody na to, co jest w takim stanie jakim jest.
                      Zmiany przychodzą, rozwój, dynamika życia są nieuchronne i mam zamiar się im poddawać ot tak - po prostu. Mam zamiar wychodzić im na przeciw i nawet w pewnym sensie je kreować.
                      Ale już nie mam ochoty ani potrzeby wybiegać gdzieś gdzie mnie nie ma - ani w przeszłość ani w przyszłość.
                      Siedzę więc Tu i Teraz taka jaka dziś jestem z przeczuciem, że świeżość, podobna i całkiem inna od tej dawnej, może się jeszcze zdarzyć tylko jeden raz.